Jestem, wróciłam
 

Wychodzona, wypoczęta nie bardzo, ten kto ma dzieciaki to wie o co chodzi lecz jestem pełna dobrej energii.

Dużo się w mojej głowie działo, dużo pomysłów, nie wszystkie wdrożę, ale o ożywienie kilku się postaram

Góry, góry kocham, wiele lat tam spędziłam, na szlakach, dzikich nocach, skałach... musiały się w moim życiu wyciszyć na kilka lat, lecz powoli wracają, bo z miłością już tak jest, jak zakiełkuje to i tak się przebije...


 

Chciałabym góry połączyć z bottanicum, być może kawałek tego roku i przyszyły już mi na to pozwoli... na pewno chcę robić pachnące spotkania w górach, nie tylko w przytulnych chatkach, ale i na szlakach... przywiozłam ze sobą całkowicie zapisany notatnik zapachowy z gór, doznania niecodzienne, chociaż ukryte... Odkryłam, że zmysł węchu jest bardzo wyostrzony w górach, bardzo go tam doświadczamy, wzrok, dotyk, słuch i węch. Wiatr jest sprzymierzncem zapachu, wpada się na sekundowe dziury zapachowe, kiedy się skupisz na tym przeżyciu doświadczasz niesamowitych emocji połączonych z dźwiękami i widokami...

 

 

W Karkonoszach jest wiele podziemnych kopalni oraz jaskiń, byliśmy w kilku. Powietrze w tych miejscach jest wilgotne, przepełnione różnymi gazami, nie zawsze zdrowymi dla ludzi. Byliśmy w jednej z kopalń gdzie przewodnik mówił, że w powietrzu wydziela się coś co bardzo dobrze wpływa na drogi oddechowe ludzi (nie zdążyłam zanotować), astmatycy bardzo dobrze się tam czuli a ja zauważyłam, że wyraźniej czułam zapachy wychodząc z kopalni (noszę przy sobie kilka małych próbek i wącham je w różnych warunkach), jeśli będziecie mieli okazję to sprawdźcie

 

 

Mimo urlopu w bottanicum wiele się działo w sferze planowania, jak wszystko się dobrze potoczy to od przyszytego roku ruszę w 3 miastach na Śląsku z 12 miesięcznym programem comiesięcznych spotkań zapachowych, to naprawdę będzie wielka i pachnąca sprawa A zanim to nastąpi będzie jeszcze kilka spotkań po drodze.
 

Już za momencik ruszam z cyklem o żywicach, będzie również trochę o kadzidłach, jesień to dobry czas.

Monika