Będzie już ze 13 lat od kiedy pierwszy raz zetknęłam się z medytacją, moje początki nie były najłatwiejsze, wiele, wiele czasu upłynęło zanim zrozumiałam po co to robię i pozbyłam się jakiegokolwiek nacisku. Szkół jest wiele, lecz żadna nie zadziała dopóki się nie odpuści i nie pozwoli po prostu płynąć w tym w czym się jest.
Rozum, był u mnie wiele, wiele lat na pierwszym miejscu, już jako nastolatka zaczytywałam się w książkach o wierzeniach, duchowości, historii i antropologii, potem szlify na studiach, to wszystko było z poziomu rozumu, szkiełkiem i okiem. Pamiętam swoje pierwsze warsztaty u Mireli i moje zażenowanie a nawet i złość na nią, kiedy patrząc mi głęboko w oczy powiedziała, że ma przestać intelektualizować i zejść do serca, że bez serca to bull shit! miałam ochotę trzasnąć drzwiami i nie wracać, czułam się oburzona! bo jak to? ja jej tutaj o badaniach, doświadczeniach, naukowcach a ona mnie tak zbyła, i o sercu jakimś? ego wystrzeliło mi w kosmos! pojęcie serca było dla mnie abstrakcją… zostałam w podróży przez 12 miesięcy, potem 9 miesięcy w Szkole Trenerów, pojawiły się różne doświadczenia, ludzie, kursy, warsztaty, moja twórczość zaczęła skręcać i dotykać mocnych rzeczy, rozum zaczął cichnąć, a może inaczej, dusza, serce i rozum zaczęli się poznawać, oswajać i być we wspólnym tańcu…
W praktyce medytacji odpuściłam, nie ma tak, że myśli znikają, na początku jest ich tysiące, bombardowały mnie jak na złość, zaczęłam się im przyglądać i uświadamiać sobie na jakim spidzie jest mój umysł, przepływało, przelewało się, początek był udręką, nie mogłam wysiedzieć, gdzie to skupienie i relaks niby był? zastanawiałam się, czyściło się w środku i układało… czas, potrzeba było czasu i konfrontacji samej ze sobą bez nacisku, bez zaliczania poziomów i bez planu…
Kolejnym moim odkryciem było wprowadzenie zapachu do medytacji, nie bardzo interesowało mnie to co było dostępne w mainstream-ie, zaczęłam szukać u podstaw, drążyć i przede wszystkim samodzielnie dobierać kadzidła, bo ja najczęściej używam kadzideł i to własnoręcznie robionych. W międzyczasie poznawałam energię czakr, i tutaj też zamknęłam oczy na ogólnodostępne informacje w sieci, to mocny system, który tak naprawdę jest w każdej kulturze lecz różnie nazywany, założenie jest wspólne, harmonijne życie w tu i teraz w sferze ducha i ciała, wszystko jest energią i ta energia krąży w nas, bywa, że jest zblokowana, dużo o tym mówię na Pachnących Kręgach Kobiet bottanicum.
Praca ze swoją energią, medytowanie czyli po naszemu, europejskiemu bycie tu i teraz oraz dobranie zapachu ma wiele uzdrawiających możliwości, propaguję dobieranie zapachów do medytacji oraz pracy z czakrami intuicyjnie, ale żeby to robić trochę należy je poznać, dopuścić aromatyczne rośliny do siebie, rozejrzeć się wokoło, poczytać o nich, ususzyć i przede wszystkim zacząć je uważnie stosować.
Jutro idę zbierać zioła na zbliżający się warsztat kadzideł ziołowych bottanicum, na pewno będzie mak, ten piękny, czerwony, symbolikę miał ogromną dla Słowian i dobrze łączy się z żywicami.
I żeby było wiadomym, nie pozbyłam się rozumowego myślenia

bo bym odarła samą siebie, uwielbiam naukę, badania, rozkminy, dociekliwości… w rozwoju osobistym oraz duchowym są pewne nośne pułapki, mam nadzieję, że w nie nie wpadłam… wszystko w równowadze a to nie jest proste

Jest teraz takie nośne hasło “tak ma być, tak musiało być” mnie się to zaczęło kojarzyć z “Bóg tak chciał” to inne zastąpienie tego zwrotu, wszytko ok. jeśli to nie jest nadużywane i ewidentnie usprawiedliwiające pewne zachowania…
Mamy dzisiaj Światowy Dzień Wellness czyli po naszemu Dzień bycia ze sobą, Dzień odpoczynku, wytchnienia, relaksacji, rozluźnienia
Monika