Piszę Wam tutaj o zapachach miłych, układnych i zachęcających, być może nawet i uwodzących, lecz świat aromatów to również zapachy złości, gniewu, smutku, zdrady a nawet śmierci.
Chcę Wam je pokazywać wszystkie, o każdym napisać, wspomnieć, nie zawsze musi być miło i nęcąco.
Dzisiaj piszę w emocjach, bo życie to tętniący tygiel z towarzyszącymi mu zapachami, są tak różne jak zmienne są dni i nastroje.
Mam za sobą bezsenną noc, mierzę się ze starością, tą niemiłą, trudną, poniżającą, moje spostrzeżenie na teraz jest takie iż nie boję się starości jako takiej a ludzi, których mogę spotkać...
Dałam się ponieść, rzadko nie umiem zasnąć tak jak dzisiaj, ręce mi same pracowały, instynktownie tworzyłam, poczułam potrzebę stworzenia zapachu, który mnie podniesie na duchu, doda mi siły, ale który również będzie miał w sobie złość, smutek i bezradność, brak w nim miejsca na słodkie kwiaty czy cytrusy, na zioła czy miłe odmiany żywic, jest ciężki, smolisty, intrygujący, zawarłam w nim swoją siłę, złość i smutek.
Tworzyłam bez zastanowienia, formuły, tworzenia bazy, po prostu tak jak czułam.
Czerwień dodaje mi siły i odwagi, dodałam pachnącą esencję do oleju z dziurawca, niech tam pracuje, przegryza się, niech mi służy i pomaga przejść przez trudny czas.
W esencji zawarłam wędzoną herbatę, to zawiły zapach, ciężki, dymny, uwodzący ale nie zwodzący, odpowiednio dobrany tworzy mroczną atmosferę, natomiast słodkie kwiaty równoważy, mech dębowy otoczył zapch mgłą, tajemnicą, zagęstnił atmosferę, ale nie taki mech jaki możecie kupić, on jest cywilizowany, mój mech jest skryty, pachnący ziemią oraz mokrą korą, następna przyszła wanilia, nie słodka i radosna, ona by mi zachwiała równowagę, mam pierwszy raz wanilię stonowaną, nieprzesłodzoną z nutami migdałów i gorzkim posmakiem, rozjaśniła mi zapach mimo że jest dystyngowana.
Olibanum dodało łagodności, jakiej? Jeszcze do końca nie wiem, musi się spotkać z całą rodziną aromatów, bo to co teraz czuję nabierze za kilka godzin i dni całkiem innych wymiarów, wetiwer wydaje mi się, że też się odnajdzie, kapkę paczuli dołączyłam, ona mi od dłuższego czasu towarzyszy, odrobinę absolutu z sosny i pierwszy raz bardzo ostrożnie, w ilości znikomej dodałam absolutu z borowika, to zapach bardzo, bardzo dyskusyjny, przy tej kombinacji jest ciężko i tajemniczo, ja tam wyczułam całą złożoność własnych emocji, trochę tui dołączyłam, ciut osłodziła i orzeźwiła całość, ona lubi dominować. Pewnie jeszcze coś dodam, albo i nie dodam, póki co zabieram fiolkę ze sobą, mam w niej sporo energii, której teraz potrzebuję.
Myślę, że bardziej niż perfum stworzyłam dla siebie intencjonalny olejek.
Zapachy towarzyszą nam wszędzie, są zawsze, w dobrych i złych momentach, w radości, rozpaczy, miłości i zdradzie, są...
Dodają nam siły, wytchnienia, bo czym, że jest nabrać w płuca rześkości po deszczu, zachłysnąć się wiatrem nad brzegiem morza czy górskich szczytach, potrafią nas omotać na skórze pożądanej osoby, odstraszyć, zdegustować, obrzydzić a nawet zabić.
To nasz język, na który przestaliśmy na poziomie świadomym często zwracać uwagę, cały świat zwierząt porozumiewa się zapachem, przestrzeń roślin także, będę Wam o tym pisała.
Po cichu marzę, aby zapachy weszły do polskiej sztuki, one dobrze się odnajdują w Berlinie, Stanach, Londynie czy Francji, tam artyści często sięgają do języka zapachu, tworzą instalacje, historie, używają ich, kreują, one są tego warte, wznoszą nas na wyższe poziomy wywołując przeróżne reakcje i emocje, zaobserwujcie to u siebie.
Monika