Kilka ostatnich poranków było spowitych mgłą, mleczną, unosiła się nad torami i asfaltem, przypominała mi dym z papierosów pośród, którego ludzie mi bliscy toczyli rozmowy. Kiedy byłam dzieckiem była moda na papierosy, był nawet czas, kiedy medycy uważali je za zdrowe, paliło się wszędzie, w biurach, gabinetach, sprzedawczynie za ladą, były codziennością.
Mgła, którą uważałam jak dotąd za ozdobę listopadowych dni, w tym roku wydała mi się smutna, jednowymiarowa, zimna i nieprzyjazna.
Pośród dźwięków aparatury spoglądałam za okno, mówiłam Ci o jesieni, o zapachu jesiennego słońca, o grzybach zebranych z synem i mchach do kadzideł, nie zdążyłeś mi powiedzieć jak pachniało Tobie słońce tej jesieni.
Wychodząc zaciągałam się głęboko powietrzem, było już zimne, zwiastujące zimę, wokoło ludzie, samochody, gwarny przystanek autobusowy a ja w tych oddechach głębokich łapałam mokre trawy i rozkładające się liście by na moment odetchnąć i nie tracić nadziei.
Mirra, kadzidłowiec, płatki róż, gałęzie i igły sosny, borowik, ściółka z lasu, wdycham głęboko, każdego wieczora unosi się dym…
Pytałam Cię jak pachniało pod ziemią, mówiłeś, że zapachy bywały straszne, duszące, niebezpieczne, mokre, takie od których się chorowało i takie, które zwiastowały nadchodzące nieszczęście.
Obudziłam się dzisiaj z czernią… z ciężarem… sięgnęłam po dziegieć, ale on jest za lekki, żaden z moich zapachów nie odzwierciedla tego co czuję, wszystkie są za lekkie… oblałabym się czernią, nie wiem jak pachnie, jak czarna w swej czerni ma być żeby przyniosła ulgę…
Deszcz zmienił się w śnieg, zima szybko w tym roku się pojawiła, jakby chciała coś we mnie zamrozić… uchylam okno, lubiłam ziąb wpuszczać do ciepłej przestrzeni i wąchać mroźne powietrze wymieszane z ciepłem,
zamykam okno, nie chcę czuć chłodu… nie chcę czuć zimnych zapachów, mięta czy eukaliptus, drzewo herbaciane, to nie ich czas w moim życiu… cytrusy są radosne, przynoszą czasem orzeźwienie, również nie teraz, nie chcę ich obok siebie… chociaż kwaskowatość cytryny kojarzy mi się z otwartą raną…
Tamtego poranka powietrze było metaliczne, dziwnie spokojne, po prostu smutne i samotne…
Czym pachnie pustka? WSZYSTKIM, teraźniejszością… jej cząsteczki są wszędzie… łączą się, są bezwonne o wielkiej mocy trafiające prosto w serce…
Monika
Obraz namalował David Jagger 1936 rok.